Strona:Henryk Sienkiewicz-Potop (1888) t.3.djvu/193

Ta strona została uwierzytelniona.

— Przeto i Szwedzi nie mogą być zwyciężeni — odrzekł starosta.

— Aż przyjdzie ten, który duszy nie oszczędzi dla miłości prawdy! — zakrzyknął Kmicic. — Nadzieję proroctwo zostawuje! Więc nie sąd, jeno zbawienie nas czeka!

— Sodoma miała być oszczędzona, gdyby w niej dziesięciu sprawiedliwych się znalazło — odrzekł starosta — ale się ich i tylu nie znalazło. Tak samo nie znajdzie się ów, który duszy nie oszczędzi dla miłości prawdy i godzina sądu wybije.

— Panie starosto, panie starosto, nie może być! — odrzekł Kmicic.

Nim pan starosta odpowiedział, drzwi się otwarły i do izby wszedł niemłody już człowiek, w pancerzu i z muszkietem w ręku.

— Pan Szczebrzycki? — pytał starosta.

— Tak jest, — odpowiedział nowo przybyły — słyszałem, iż hultajstwo jw. pana obległo i na ratunek z czeladzią pośpieszam.

— Bez woli bożej włos człekowi z głowy nie spadnie — odrzekł starzec. — Już mnie ten kawaler z opresyi uwolnił… A waść zkąd jedziesz?

— Z Sochaczewa.

— Słyszałeś co nowego?

— Co nowina, to gorsza, jw. starosto. Nowe nieszczęście…

— Co się stało?

— Województwa: Krakowskie, Sandomierskie, Ruskie, Lubelskie, Bełzkie, Wołyńskie i Kijowskie poddały się Karolowi Gustawowi. Akt już podpisany i przez posłów i przez Karola.