— Ja szukam fortuny tam, gdzie ją znaleść mogę, — rzekł Wrzeszczowicz — a że ten naród ginie, nie potrzebuję się o to więcej troszczyć od niego samego. Zresztą, choćbym się troszczył, nicby to nie pomogło, bo oni zginąć muszą?
— A to dlaczego?
— Najprzód dlatego, że sami tego chcą; powtóre, że na to zasługują. Ekscelencyo! jestli na świecie drugi kraj, gdzieby tyle nieładu i swawoli dopatrzeć można?… Co tu za rząd? Król nie rządzi, bo mu nie dają… Sejmy nie rządzą, bo je rwą… Niemasz wojska, bo podatków płacić nie chcą; niemasz posłuchu, bo posłuch wolności się przeciwi; niemasz sprawiedliwości, bo wyroków niema komu egzekwować i każdy możniejszy je depce; niemasz w tym narodzie wierności, bo oto wszyscy pana swego opuścili; niemasz miłości do ojczyzny, bo ją Szwedowi oddali za obietnicę, że im postaremu w dawnej swawoli żyć nie przeszkodzi… Gdzieby indziej mogło się co podobnego przytrafić? Któryby w świecie naród nieprzyjacielowi do zawojowania własnej ziemi pomógł? Któryby tak króla opuścił, nie za tyraństwo, nie za złe uczynki, ale dlatego, że przyszedł drugi mocniejszy? Gdzie jest taki, coby prywatę więcej ukochał, a sprawę publiczną więcej podeptał? Co oni mają, ekscelencyo?… Niechże mi kto choć jednę cnotę wymieni: czy stateczność, czy rozum, czy przebiegłość, czy wytrwałość, czy wstrzemięźliwość? Co oni mają? Jazdę dobrą? tak! i nic więcej… To i Numidowie ze swej jazdy słynęli i Gallowie, jak to w rzymskich historykach czytać można, sławnego mieli komunika, a gdzież są? Zginęli, jak i ci zginąć muszą. Kto ich chce ratować, ten jeno czas próżno traci, bo oni sami nie chcą się