bsza twierdza, jeśli oblężeni do ostatka, na śmierć i życie chcą się opierać.
— Ale mnichy nie będą się opierali? — pytał Müller.
— Właśnie sądzę, że przeciwnie. Im są bogatsi, tem zacieklej bronić się będą, ufni nietylko w moc oręża, ale w świętość miejsca, które zabobon katolicki całego tego kraju jako inviolatum uważa. Dość wspomnieć na wojnę niemiecką; jakże często zakonnicy dawali przykład odwagi i zawziętości tam nawet, gdzie sami żołnierze o obronie zwątpili? Stanie się tak i teraz, tembardziej, że twierdza nie jest tak niepoczesna, za jaką hrabia Weyhard chce ją uważać. Leży na górze skalistej, w której trudno czynić podkopy; mury, jeśli nie były nawet w dobrym stanie, to je już pewno do tej pory poprawiono, a co do zapasów broni, prochów i żywności, to tak bogaty klasztor ma niewyczerpane. Fanatyzm ożywi serca i…
— I myślisz, mości pułkowniku, że zmuszą mnie do odstąpienia?
— Tego nie myślę, mniemam jednak, że przyjdzie nam stać pod murami bardzo długo, przyjdzie posyłać po działa większe, niż te, które posiadamy, a wasza miłość masz do Prus ciągnąć. Trzeba obliczyć, ile czasu możemy poświęcić na Częstochowę, bo gdyby nas król jegomość dla pilniejszych spraw pruskich od oblężenia odwołał, mnisi niezawodnieby rozgłosili, żeś wasza miłość przez nich zmuszony był do odstąpienia. A wówczas, pomyśl wasza miłość, jaki uszczerbek poniosłaby twa sława Poliocertesa — nie mówiąc już o tem, że w całym kraju oporni znaleźliby zachętę? I tak… (tu zniżył głos Sadowski) sam tylko zamiar uderzenia na