nie służyli, niech nas Bóg broni! żołdu nie brali, chyba się coś przy Szwedach znalazło.
— Jakto, przy Szwedach?
— Bo my chcieli choć i za murami Najświętszej Pannie służyć.… więceśmy nocami koło obozu jeździli, albo i we dnie, jak Pan Bóg dał i jak się który Szwed pojedyńczo popadł, to my go… tego… Ucieczko grzesznych!… my go…
— Pralim! — dokończyli Kosma i Damian.
Kmicic uśmiechnął się.
— Dobrych Kuklinowski miał w was sług! — rzekł. — A onże wiedział o tem?
— Były komisye, dochodzili… On wiedział i, złodziej! kazał nam talara z głowy płacić… Inaczej groził, że wyda… Taki zbój, ubogich ludzi krzywdził!… My też wiary dochowali waszej miłości, bo to nie taka służba… Wasza miłość swoje jeszcze odda, a on po talarze z głowy, za nasz trud, za naszę pracę… Bodaj go!…
— Hojnie was nagrodzę za to coście uczynili! — odrzekł Kmicic. — Nie spodziewałem się tego po was…
Wtem daleki huk dział przerwał mu dalsze słowa. To Szwedzi rozpoczęli widocznie strzelaninę równo z pierwszym brzaskiem. Po chwili huk powiększył się. Kmicic zatrzymał konia; zdawało mu się, że rozróżnia głosy armat fortecznych od armat szwedzkich, więc zacisnął pięść i grożąc nią w stronę nieprzyjacielskiego obozu, rzekł:
— Strzelajcie, strzelajcie! Gdzie wasza największa kolubryna?!…