Wszystkim nam o dobro i chwałę jego kr. mości chodzić powinno.
Lecz żaden z oficerów nie chciał także pierwszy z propozycyą odstąpienia występować; więc znów nastało milczenie.
— Panie Sadowski! — rzekł po chwili Müller, głosem, który starał się uczynić przyjaznym i łaskawym — pan szczerzej mówisz od innych, co myślisz, bo reputacya pańska zabezpiecza go od wszelkich podejrzeń…
— Myślę, jenerale, — odparł pułkownik — że ów Kmicic był jednym z największych tegoczesnych żołnierzy i że położenie nasze jest desperackie…
— Wszakże pan byłeś za odstąpieniem od twierdzy?…
— Za pozwoleniem, waszej dostojności, byłem tylko za tem, by nie rozpoczynać oblężenia. To wcale inna rzecz.
— Więc, co pan teraz radzisz?
— Teraz odstępuję głos panu Wrzeszczowiczowi…
Müller zaklął jak poganin.
— Pan Weyhard będzie za całą tę nieszczęsną wyprawę odpowiadał! — rzekł.
— Nie wszystkie moje rady spełniono: — odpowiedział zuchwale Wrzeszczowicz — mógłbym też śmiało zrzucić z siebie odpowiedzialność. Byli tacy, którzy je krzyżowali, byli tacy, którzy dziwną zaiste i niewytłómaczoną żywiąc dla księży życzliwość, odmawiali jego dostojność od wszelkich surowszych środków. Radziłem, żeby owych księży posłujących powiesić i jestem przekonany, że gdyby to się stało, postrach otworzyłby nam już bramy tego kurnika.