stoczy, mówię wam! A wszystko przez tego zdrajcę Radziwiłła i przez racyą fizykę sapieżyńską.
— Waćpan na wojewodę nic nie mów! Zacny pan! — ozwał się mały rycerz.
— To czemu obydwiema połami Radziwiłła przykrywa, kiedy jednej byłoby dosyć? Blisko dziesięć tysięcy ludzi pod tą tam budą stoi, najgrzeczniejszej jazdy i piechoty. Niezadługo w całej okolicy i sadze w kominach wyliżą, bo co było na kominach, to już zjedli.
— Nam w racye starszych nie wchodzić, jeno słuchać!
— Tobie nie wchodzić, panie Michale, ale nie mnie, bo mnie połowa dawnego radziwiłłowskiego wojska regimentarzem wybrała i byłbym już za dziesiątą granicę Carolusa Gustawa wyżenął, gdyby nie ona nieszczęsna modestya, która mi kazała buławę panu Sapieże w ręce włożyć. Niechże sobie ze swojem kunktatorstwem da spokój i niech patrzy, bym nie odebrał tego, com dał.
— Jeno po napiciu się taki z waści rezolut! — rzekł pan Wołodyjowski.
— Tak powiadasz? Ano, to obaczysz! Dziś jeszcze pójdę między chorągwie i krzyknę: Mości panowie! komu wola ze mną pod Częstochowę iść, nie tu sobie łokcie i kolana o tykocińskie wapno wycierać, to proszę za mną! Kto mnie regimentarzem kreował, kto mnie władzę dawał, kto dufał, że co uczynię, to ku pożytkowi ojczyzny i wiary będzie, ten niech obok mnie stawa. Piękna rzecz zdrajców karać, ale stokroć piękniejsza Najświętszą Pannę, patronkę tej korony i Matkę naszę zpod opresyi i jarzma heretyckiego ratować.