Wjeżdżał też mrokiem, oznajmił się, zkąd jest, że listy królewskie wiezie i zaraz prosił pana wojewodę o osobną audyencyą.
Wojewoda przyjął go łaskawie, a to z powodu gorących poleceń królewskich.
„Posyłamy wam najwierniejszego sługę naszego, — pisał król — który Hektorem częstochowskim, od czasu oblężenia sławnego miejsca, jest nazwany, naszę zaś wolność i nasze zdrowie własnem życiem w czasie przeprawy przez góry ratował. Tego w szczególniejszej opiece miejcie, aby mu krzywda od żołnierzy się nie stała. Nazwisko jego prawdziwe wiemy, oraz i racye, dla których pod przybranem służy, z powodu którego przybrania nikt nie ma go w podejrzenia podawać, ani o praktyki posądzać”.
— A dlaczego waść przybrane nazwisko nosisz, nie można wiedzieć? — pytał pan wojewoda.
— Bom jest bannit i pod własnem nie mógłbym zaciągać… Król dał mi zaś listy zapowiednie i jako Babinicz zaciągać mogę.
— Poco ci zaciągi, skoro masz Tatarów?
— By i największa siła nie zawadzi.
— A za co bannit?
— Pod czyję komendę idę i kogo o opiekę proszę, temu wszystko, jako ojcu, wyznać winienem. Prawdziwe moje nazwisko jest: Kmicic!
Wojewoda cofnął się parę kroków.
— Który króla i pana naszego porwać żywym lub umarłym Bogusławowi obiecywał?
Kmicic opowiedział z całą swą energią, jak i co się zdarzyło, jako Radziwiłłom otumaniony służył, jako usłyszawszy z ust Bogusława o istotnych książąt za-