Ta strona została uwierzytelniona.
Tymczasem w Janowie, książe Bogusław, zmorzon febrą i dziennym trudem, spać już poszedł. Ze snu głębokiego rozbudził go rejwach przed kwaterą i pukanie do drzwi.
— Wasza ks. mość! wasza ks. mość! — wołało kilka głosów.
— Śpi! nie budzić! — odpowiadali paziowie.
Lecz książe siadł na łożu i krzyknął:
— Światła!
Wniesiono światło, jednocześnie z niem wszedł oficer służbowy.
— Wasza ks. mość! — rzekł — poseł sapieżyński pobuntował głowbiczową chorągiew i odprowadził ją do hetmana.
Nastała chwila ciszy.
— Bić w kotły i w bębny, — ozwał się wreszcie Bogusław — niech wojsko w szyku staje!
Oficer wyszedł, książe pozostał sam.
— To straszny człek! — rzekł po chwili do siebie.
I uczuł, że chwyta go nowy paroksyzm febry.