Strona:Henryk Sienkiewicz-Potop (1888) t.5.djvu/010

Ta strona została uwierzytelniona.

że przed kilkunastu miesiącami tak łatwo ten kraj ogarnął, więc prawie nie mógł pojąć, co się stało, zkąd te siły, zkąd ten opór, zkąd ta wojna straszna na śmierć i życie, której końca przed sobą nie widział i odgadnąć go nie umiał.

Częste też bywały narady w obozie szwedzkim. Szli z królem: brat jego Adolf książe biponcki, komendę nad wojskiem mający, Robert Duglas, Henryk Horn, krewny tego, który pod Częstochową był kosą chłopską usieczon, Waldemar graf duński — i ów Müller, który u stóp Jasnej Góry sławę swą bojową zostawił i Aszemberg, w prowadzeniu jazdy między Szwedami najbieglejszy i Hammerszyld, który armatami zawiadował i stary zbój, marszałek Arfuid Wittemberg, ze zdzierstw swych sławny, a ostatkiem zdrowia goniący, bo przez gallicką chorobę toczon — i Forgell — i wielu innych — a wszystko wodzowie biegli w zdobywaniu miast i w polu królowi tylko samemu gieniuszem ustępujący.

Ci tedy lękali się w sercach, aby całe wojsko z królem nie przepadło przez trudy, brak żywności i zaciekłość polską zmorzone. Stary Wittemberg wprost odradzał królowi pochód. „Jakżeto królu, mówił, będziesz zapuszczał się aż w ruskie kraje za nieprzyjacielem, który niszczy wszystko po drodze, sam niewidzialnym pozostając? Co uczynisz, jeśli koniom nietylko siana i owsa, ale nawet strzech z chałup zbraknie, a ludzie z niewywczasów popadają? Gdzie są owe wojska, które w pomoc nam przyjdą, gdzie zamki, w których moglibyśmy odżywić się i strudzonym członkom dać folgę? Nie równam się z twoją, panie, sławą, ale gdybym był Karolem Gustawem, właśniebym tej sła-