Strona:Henryk Sienkiewicz-Potop (1888) t.5.djvu/029

Ta strona została uwierzytelniona.

zatańcują… Nakręcę go, jako gdański zegar do kuranta….

Dalszą rozmowę przerwał gwar dolatujący z miasta. Po chwili znajomy oficer przesunął się szybko koło rozmawiających.

— Stój! — zawołał Wołodyjowski. — Co tam?

— Łunę z wałów widać. Szczebrzeszyn się pali! Szwedzi tuż!

— Chodźmy na wały, mości panowie! — rzekł Skrzetuski.

— Idźcie, a ja zdrzemnę, bo mi na jutro sił potrzeba — odpowiedział Zagłoba.