przyjąć natychmiast, bo ich nazwiska znał, gdyż głośne były owego czasu w całej Rzeczypospolitej.
Wszystkie oczy zwróciły się na nich, gdy weszli; patrzono zwłaszcza z podziwem i ciekawością na Skrzetuskiego, marszałek zaś powitawszy ich wdzięcznie, spytał zaraz:
— Czyto sławnego rycerza mam przed sobą, który listy z oblężonego Zbaraża królowi przeniósł?
— Jato się przekradłem — odrzekł pan Jan.
— Dajże mi Boże takich oficerów jak najwięcej! Niczego tak panu Czarnieckiemu nie zazdroszczę, bo zresztą wiem, że i moje małe zasługi w pamięci ludzkiej nie przepadną.
— A jam jest Zagłoba! — rzekł stary rycerz, wysuwając się naprzód.
Tu powiódł okiem po zgromadzeniu; marszałek zaś, jakoto każdego chciał sobie ująć, zaraz zakrzyknął:
— Ktoby nie wiedział o mężu, któren Burłaja, wodza barbarorum usiekł, któren Radziwiłłowi wojsko pobuntował…
— I panu Sapieże wojsko przywiodłem, które, prawdę rzekłszy, mnie, nie jego wodzem sobie obrało — dodał Zagłoba.
— A żeśto wasza mość chciał, mogąc tak górną mieć szarżę, wyrzec się jej i u pana Czarnieckiego służbę przyjąć?
Na to Zagłoba łysnął okiem ku Skrzetuskiemu i odrzekł:
— Jaśnie wielmożny panie marszałku, od waszej to dostojności, tak ja, jak i cały kraj przykład bierze,