Pan Zagłoba, stanąwszy przed hetmanem, nie odpowiedział na radosne jego powitanie, owszem ręce w tył założył, wargę wysunął naprzód i począł nań spoglądać, jak sędzia sprawiedliwy, ale surowy. Ten zaś jeszcze się bardziej ucieszył, widząc owę minę, bo już się jakowejś krotofili spodziewał i zaraz jął mówić:
— Jak się masz, stary francie? Cóżto tak nosem kręcisz, jakbyś jakowy niecnotliwy zapach wietrzył?
— W całem sapieżyńskiem wojsku bigos czuć!
— Czemuto bigos, powiadaj?
— Bo Szwedzi kapuścianych głów naszatkowali!
— Masz go! Już nam przymówił! Szkoda, że i waści nie usiekli!
— Bom pod takim wodzem służył, pod którym myśmy siekli, nie nas sieczono.
— Daj cię katu! żeby ci choć język obcięli!
— Nie miałbym czem sapieżyńskiej wiktoryi głosić!
Na to posmutniał hetman i odrzekł:
— Panie bracie, zaniechaj mnie! Jest więcej takich, którzy już na moje służby ojczyźnie niepamiętni, zgoła mnie spostponowali i wiem to, że jeszcze wiele się