na dobre. Wszyscy znakomitsi oficerowie byli proszeni; pan hetman, szukający zawsze okazyi, rozgłosił, iż to na cześć królewską owa uczta się odbędzie. Do panów Skrzetuskich, Kmicica, Zagłoby, Wołodyjowskiego i Charłampa przyszedł nawet umyślny ordynans, aby koniecznie byli, gdyż hetman za wielkie usługi chce ich szczególnie uczcić. Pan Andrzej siadał już na koń, aby z podjazdem wyruszyć, tak, iż ordynansowy oficer zastał już jego Tatarów za bramą.
— Nie możesz, wasza miłość, panu hetmanowi tej ujmy okazać i niewdzięcznością za serce zapłacić — rzekł oficer.
Kmicic zsiadł z konia i poszedł naradzić się z towarzyszami.
— Okrutnie mi to nie na rękę! — rzekł. — Słyszałem, że jakiś znaczny oddział jazdy wedle Babic się ukazał. Samże hetman kazał mi jechać i koniecznie dowiedzieć się, coto za żołnierze, a teraz na ucztę prosi? Co mam czynić?
— Pan hetman przysyła rozkaz, aby z podjazdem Akbah-Ułan poszedł — odparł ordynansowy.
— Rozkaz, to rozkaz! — rzekł Zagłoba — a kto żołnierz, ten słuchać musi. Waćpan strzeż się, aby złego przykładu nie dawać, a przytem niedobrzeby było dla waćpana ściągnąć na się nieżyczliwość hetmańską.
— Powiedz waść, że się stawię! — rzekł do ordynansowego Kmicic.
Oficer wyszedł. Za nim odjechali pod Akbah-Ułanem Tatarzy, a pan Andrzej począł się nieco stroić, w czasie zaś ubierania tak mówił do towarzyszów:
— Dziś jest uczta na cześć króla jegomości; ju-