uwielbieniu folgę dać można. To, mówię waszej ks. mości, jakoby kto brzemię z ramion zdjął…
— Zali i panna Aleksandra tak mnie sądziła?
— Ona? Choćbym Cyceronem był, jeszczebym jej poprzedniej admiracyi dla waszej ks. mości godnie opisać nie umiał… Tak myślę, że cnota w niej jeno i przyrodzona jakowaś nieśmiałość afektom stała na przeszkodzie… Ale gdy się dowie o szczerych waszej ks. mości intencyach, tedy jestem pewien, że sercu zaraz cugli popuści, a ono bryknąć na pastwisko miłości z największym impetem nie omieszka.
— Cyceronby tego ozdobniej nie umiał wyrazić! — odrzekł Bogusław.
— Bo przy szczęściu i wymowa się znajdzie. Lecz skoro wasza książęca mość tak wdzięcznie wszystkiego, co prawię, słuchać raczysz, tedy już do ostatka będę szczery.
— Bądź szczery, panie mieczniku…
— Bo choć to dziewka młoda, ale hic mulier i przy męskim zgoła umyśle, dziw, jak charakterna. Tam, gdzie niejedenby doświadczony człek się zawahał, ona ani się namyśli. Co złe, to na lewo, co dobre, na prawo… a sama też na prawo. Słodkie to niby, a jak raz sobie drogę obierze, chociażby armaty, na nic! bo już nie zboczy. W dziada i we mnie się wdała; ojciec był żołnierz zawołany, ale człek miękki… matka zasię, Woyniłłowiczówna de domo, cioteczna siostra Kulwiecówny, także była charakterna.
— Rad to słyszę, mości mieczniku!
— Owóż nie uwierzysz, mości książe, jakie to licho na Szwedów, ba! na wszystkich nieprzyjaciół Rzeczypospolitej zawzięte. Gdyby kogoś o zdradę, choćby