Ta strona została uwierzytelniona.
— Czyś ją waść zamordował? — spytała Sakowicza.
— Uchowaj Boże! — odrzekł starosta oszmiański.
— Rozkazujęć rozwiązać!
Tyle było mocy w jej głosie, że Sakowicz nie odrzekł ani słowa, jak gdyby rozkaz wyszedł od samej księżnej Radziwiłłowej i począł rozwiązywać zemdloną pannę Kulwiecównę.
— A teraz, — rzekła panna — idź do twego pana, któren tam leży na górze.
— Co się stało? — krzyknął oprzytomniawszy Sakowicz. — Waćpanna odpowiesz za niego!
— Nie przed tobą, sługo! Precz!
Sakowicz skoczył jak opętany.