czek na czas obroni i kilka szturmów odeprze, to się zawsze zdarza i zwykle nie przywiązuje się do tego wagi.
— A przecie byłaby to dla mnie najmilsza nowina!
— Widzę istotnie, że źle uczyniłem, bo z tego, co jak teraz słyszę, po owej obronie zaszło, miarkuję, że to rzecz ważna, która na całą wojnę wpłynąć może. Wszelako, wracając do podlaskiej księcia ekspedycyi, to inna sprawa. Częstochowa daleko, Podlasie bliżej. A gdy księciu powodziło się początkowo, pamiętasz pani, jak prędko przychodziły nowiny… Wierzaj mi pani: jestem młodym człowiekiem, ale od czternastego roku życia żołnierzem i doświadczenie mi mówi, że owa cisza źle wróży.
— Raczej dobrze — odrzekła panna.
Na to Ketling:
— Niech będzie dobrze!… Za pół roku kończy się moja służba!… Za pół roku rozwiązuje się moja przysięga!…
W kilka dni po tej rozmowie nowiny nareszcie nadeszły.
Przywiózł je pan Bies herbu Kornia, zwany na dworze bogusławowym Cornutusem. Byłto szlachcic polski, ale zcudzoziemczały zupełnie, bo od pacholęcych niemal lat w wojskach zagranicznych służąc, prawie popolsku zapomniał, a przynajmniej mówił, jak Niemiec Duszę miał także zcudzoziemczałą, dlatego wielce do osoby księcia był przywiązany. Jechał on z ważną misyą do Królewca, w Taurogach zaś zatrzymał się tylko dla wypoczynku.
Braun z Ketlingiem przyprowadzili go zaraz do