Oleńki i Anusi, które obecnie mieszkały już i sypiały razem.
Braun stanął frontem przed Anusią, poczem zwrócił się do pana Biesa i rzekł:
— To jest krewna pana Zamoyskiego, starosty kałuskiego, zatem i księcia pana, dla której kazał wszelkie mieć atencye, a która życzy sobie nowiny z ust naocznego świadka posłyszeć.
Pan Bies zkolei wyprostował się jak po służbie i czekał pytania.
Anusia nie zaprzeczała pokrewieństwa z Bogusławem, bo bawiły ją hołdy wojskowych, więc skinęła ręką na pana Biesa, by usiadł, co gdy uczynił, spytała:
— Gdzie książe obecnie się znajduje?
— Książe cofa się ku Sokółce, daj Boże szczęśliwie! — odrzekł oficer.
— Mów waćpan szczerą prawdę, jak mu idzie?
— Powiem szczerą prawdę — odrzekł oficer — i nic nie zataję, mniemając, że jej dostojność znajdziesz w duszy swej fundament do wysłuchania nowin mniej pomyślnych.
— Znajdę! — odrzekła Anusia, stukając pod suknią korkiem o korek z ukontentowania, że ją zwą jej dostojnością i że nowiny są „mniej pomyślne“.
— Zpoczątku wszystko nam szło dobrze — mówił pan Bies. — Starliśmy po drodze kilka kup rebelizantów, rozbiliśmy pana Krzysztofa Sapiehę i wycięliśmy dwie chorągwie jazdy oraz regiment piechoty dobrej, nikogo nie żywiąc… Zaczem znieśliśmy pana Horotkiewicza, iż sam ledwie uszedł, a inni powiadają, że zabit… Zaczem zajęliśmy ruiny tykocińskie…