Rogata dusza junacka nie chciała istotnie wychodzić z cielesnej powłoki i nie wyszła. W miesiąc po powrocie do Lubicza rany pana Andrzeja poczęły się goić, wcześniej zaś jeszcze odzyskał przytomność i rozejrzawszy się po izbie, zgadł zaraz, iż już jest w Lubiczu.
Następnie począł wołać wiernego Soroki.
— Soroka! — rzekł — miłosierdzie Boże jest nade mną! Czuję, iż nie umrę!
— Wedle rozkazu! — odpowiedział stary żołnierz, rozgniatając łzę kułakiem.
A Kmicic mówił dalej, jakby sam do siebie:
— Skończona pokuta… widzę to jaśnie. Miłosierdzie Boże jest nade mną!
Potem milczał przez chwilę, jeno mu się wargi poruszały modlitwą.
— Soroka! — rzekł znów po chwili.
— Do usług waszej miłości!
— A kto tam jest w Wodoktach?
— Jest panna i pan miecznik rosieński.
— Pochwalone Imię Pańskie! Przychodziłli tu kto pytać się o mnie?