sięciu włók. Jest tam około sześćdziesięciu tysięcy rubli Towarzystwa — i nic więcej, i około stu tysięcy długów hipotecznych, wraz z twoją sumą. Więc mamy już sto sześćdziesiąt tysięcy. Liczmy teraz tylko po trzy tysiące rubli za włókę, to uczyni siedmset pięćdziesiąt tysięcy — razem: dziewięćset dziesięć tysięcy...
— Jakto? — przerwał ze zdumieniem Połaniecki — to wuj liczysz długi do swego majątku?
— Żeby majątek był nic nie wart, toby mi nikt grosza na niego nie dał, więc muszę doliczyć dług do wartości majątku...
A Połaniecki pomyślał: „Waryat, z którym niema co gadać“ — i słuchał dalej w milczeniu.
Pan Pławicki zaś mówił:
— Magierówkę chcę rozparcelować. Młyn sprzedam, a w Skokach i Suchocinie mam margiel — i wiesz, na ile go obliczyłem? Na dwa miliony rubli.
— Ma wuj kupca?
— Dwa lata temu przyjechał tu niejaki Schaum i rozpatrywał pola. Wprawdzie pojechał, nic nie wspominając o interesie, ale jestem pewny, że wróci. Inaczej, byłaby mi się pokazała mysz za fajczarnią...
— Ha! niechże wraca.
— Wiesz, co mi także przychodzi do głowy. Skoro jesteś „aferzystą“, weź ty się do tego interesu. Znajdź sobie tylko wspólników.
— To za gruba dla mnie sprawa.
— Więc znajdź mi kupca: dam ci dziesięć procent od zysków.
— Co panna Marya myśli o tym marglu?
Strona:Henryk Sienkiewicz-Rodzina Połanieckich (1897) t.1.djvu/030
Ta strona została uwierzytelniona.