Strona:Henryk Sienkiewicz-Rodzina Połanieckich (1897) t.1.djvu/075

Ta strona została uwierzytelniona.

Połaniecki miał w tej chwili w duszy to samo i przekonanie i poczucie. Pogrążywszy się więc w milczeniu, zaczął na nowo rozmyślać o Maryni, a raczej przypominać ją sobie i wyobrażać. Nagle wydało mu się nawet, że będzie bez niej tęsknił; ale przypomniał sobie także, że podobne rzeczy nieraz już mu się wydawały, a potem czas rozwiewał te złudzenia. Jednakże myślał o niej jeszcze nawet i wówczas, gdy zbliżali się już do miasta, i wysiadając w Warszawie, mruczał przez zęby:
— Jak się to głupio stało! jak głupio!...