wiem wiedzieli, dlaczego panie nastawały na jego osobisty wyjazd, a prócz tego, znali pannę Pławicką od pani Emilii Chwastowskiej.
Po wysłuchaniu opowiadania, przezroczysty, jak sewrska porcelana, Bukacki, rzekł z właściwą sobie flegmą:
— Więc wojna? To jest panna, która działa na nerwy i teraz pora byłaby o nią uderzyć. Kobieta na kamienistej drodze łatwiej przyjmuje ofiarowane sobie ramię, niż na równym gościńcu.
— To jej podaj — rzekł z pewną niecierpliwością Połaniecki.
— Widzisz, mój kochany, są trzy przeszkody. Naprzód, jeszcze bardziej działa mi na nerwy pani Emilia; powtóre, miewam co rano ból w szyi i tylnej części głowy, co zapowiada chorobę mózgową; a potrzecie, jestem goły.
— Ty goły?
— Przynajmniej teraz: kupiłem kilkanaście Falków, wszystko „avant la lettre,“ i wypłukałem się na jaki miesiąc — a jeśli dostanę z Włoch jednego Masaccia, o którego się układam w tej chwili, to się zrujnuję na jaki rok.
Waskowski, który z rysów, a raczej z wypieków na twarzy, podobny był nieco do Maszki, lubo daleko starszy i lubo twarz miał pełną słodyczy, utkwił swoje niebieskie oczy w Bukackiego i rzekł:
— I to choroba wieku. Kolekcyonerstwo i kolekcyonerstwo na wszystkie strony!
— Oho! będzie rozprawa — zauważył Maszko.
— Nie mamy nic lepszego do roboty — odpowiedział Połaniecki.
Strona:Henryk Sienkiewicz-Rodzina Połanieckich (1897) t.1.djvu/087
Ta strona została uwierzytelniona.