Strona:Henryk Sienkiewicz-Rodzina Połanieckich (1897) t.2.djvu/018

Ta strona została uwierzytelniona.



II.

W kilka dni później, rano, zanim wyszedł do biura, przyszedł do niego Maszko.
— Przychodzę do ciebie w podwójnym interesie — rzekł — ale zaczynam od pieniężnego, żeby ci zostawić swobodę powiedzenia: „Tak, lub nie.“
— Mój drogi, pieniężne interesa załatwiam w biurze, więc zacznij od drugiego z kolei.
— To nie jest sprawa waszego Domu, tylko prywatna, dlatego wolę mówić o niej prywatnie. Wiesz, że się żenię, potrzebuję pieniędzy. Wydatków mam, jak włosów na głowie, a przytem spłat co niemiara. Przychodzi termin wypłacenia ci pierwszej raty z owej sumy na Krzemieniu, którą od ciebie nabyłem. Czy nie możesz odłożyć mi terminu jeszcze na kwartał?
— Będę z tobą szczery — rzekł Połaniecki — mogę, ale nie chcę.
— No, to ja będę równie szczery i spytam, co zrobisz, jeśli ci jej nie zapłacę?
— I to się zdarza na świecie — odpowiedział Połaniecki — ale tym razem masz mnie za głupszego niż jestem, bo wiem, że zapłacisz.