Strona:Henryk Sienkiewicz-Rodzina Połanieckich (1897) t.2.djvu/096

Ta strona została uwierzytelniona.

— Co to za dziwna liczba: „trzy...“ Coś w tem jednak jest tajemniczego!
— Miał profesor mówić o misyi — rzekł niespokojnie Połaniecki.
— Nie bój się: to ma związek jedno z drugiem. Bo, widzisz, są trzy światy w Europie: romański, germański i słowiański. Tamte już spełniły, co miały spełnić. Przyszłość — to ten trzeci.
— I co ten trzeci ma zrobić?
— Stosunki społeczne, prawo, stosunek człowieka do człowieka, życie pojedynczych ludzi i to, co się nazywa życiem prywatnem, jest, bądźcobądź, oparte na nauce chrześcijańskiej. Ułomności ludzkie wykrzywiają ją, ale jednak wszystko na niej stoi. Ale to dopiero połowa zadania spełniona — pierwszy okres!... Są ludzie, którzy myślą, że chrześcijaństwo się kończy. Nie. Dopiero drugi okres ma się zacząć. Chrystus jest w życiu pojedynczych ludzi, ale go niema w historyi — rozumiesz? Wprowadzić go do historyi, oprzeć na nim stosunki dziejowe, stworzyć miłość bliźniego i w znaczeniu dziejowem — oto misya, którą ma spełnić świat słowiański... Tylko, brak mu jeszcze świadomości i trzeba mu na tę misyę oczy otworzyć.
Połaniecki milczał, bo nie miał co odpowiedzieć. Waskowski zaś mówił dalej:
— Oto, nad czem całe życie myślałem — i tom wypowiedział w tej oto pracy... (Tu wskazał na rękopism). To robota całego mojego życia. To ta wskazana misya.
— Na którą tymczasem trznadle... — pomyślał Połaniecki — i zapewne tak jeszcze będzie długo.