— Ja mam to samo wrażenie, i prócz tego, tak mi się wydaje, jakbyśmy już byli połączeni, a przynajmniej bliżsi sobie, niż przedtem.
— Tak — i to będzie i smutne i dobre wspomnienie.
Wtedy on wziął znowu jej ręce i rzekł:
— Więc jeśli pani ufa, że będziemy szczęśliwi, po co szczęście zwlekać? Moja dobra, moja najlepsza, i ja ufam, że nam będzie dobrze; nie zwłóczmy ślubu. Mamy zacząć nowe życie, to je zacznijmy prędko.
— To niech pan postanowi. Ja całą duszą jestem pana.
Na to on przyciągnął ją, jak pierwszego dnia, i po chwili znów począł szukać ustami jej ust, ona zaś, czy to pod wpływem myśli, że jego prawa są dziś już większe, czy pod wpływem budzących się zmysłów, nie odwracała już głowy, ale, zmrużywszy oczy, sama podała mu usta, jakby spragnione od dawna.
Strona:Henryk Sienkiewicz-Rodzina Połanieckich (1897) t.2.djvu/113
Ta strona została uwierzytelniona.