Strona:Henryk Sienkiewicz-Rodzina Połanieckich (1897) t.2.djvu/142

Ta strona została uwierzytelniona.

— Może i głupstwo — odpowiedział Połaniecki. — Ja też nie mam zamiłowania do leżenia do góry brzuchem i analizowania się od rana do wieczora, ale nie mogę nie widzieć faktów.
— Jakich faktów?
— Takich, jak naprzykład, że moje uczucie nie jest tem, czem było na początku. Myślę, że tem będzie, przyznaję, że do tego idzie. Żenię się mimo tych spostrzeżeń tak, jakby one nie istniały, ale je robię.
— To wolno.
— I widzisz, co jeszcze prócz tego myślę: że trzeba jednak, by okna domu wychodziły na słońce, inaczej będzie w mieszkaniu zimno.
— Toś dobrze powiedział — odrzekł Bigiel.