życie pójdzie. On mi pisze w końcu listu: „Żonie odkryłem stan moich interesów, wobec czego zachowała się biernie, ale matka nie posiadała się z oburzenia.“ Wreszcie dodaje, że się w ostatnich czasach w żonie pokochał i że gdyby się rozstali, byłoby to dla niego największem w życiu nieszczęściem. Ta liryka mało mnie obchodzi — ale ciekawym jednak, jak się to wszystko skończy.
— Ona go nie opuści — rzekła Marynia.
— Nie wiem; sam nawet myślałem w swoim czasie, że nie — ale mam ochotę się sprzeczać. Chcesz pójść o zakład?
— Nie, bo nie chcę wygrać. Ty brzydki człowieku, nie znasz kobiet.
— Owszem, znam je i dlatego wiem, że nie wszystkie są takie, jak ta mała, która płynie teraz gondolą...
A ona odpowiedziała:
— W Wenecyi, gondolą i obok swojego Stacha!
Tymczasem dojechali do kościoła. Wróciwszy po mszy do hotelu, zastali już Bukackiego, przybranego jak do drogi w kraciaste szare ubranie, które na jego wątłe ciało wydawało się za obszerne, w żółte trzewiki i fantastyczny krawat, zawiązany z równą fantazyą, jak niedbałością.
— Jadę dzisiaj — rzekł, przywitawszy się z Marynią. — Czy pani każe przygotować mieszkanie we Florencyi? Mogę nająć jaki pałac.
— To pan zatrzymuje się po drodze do Rzymu?
— Tak jest. Naprzód dlatego, żeby dać znać w Galeryi, że przyjedziecie — i żeby położono dywan na
Strona:Henryk Sienkiewicz-Rodzina Połanieckich (1897) t.2.djvu/172
Ta strona została uwierzytelniona.