Strona:Henryk Sienkiewicz-Rodzina Połanieckich (1897) t.2.djvu/199

Ta strona została uwierzytelniona.

póki i jego więcej interesowały, niż dziś. Bukacki dzieli kobiety na duchowe plebejuszki, przez które rozumie liche i płaskie dusze — i na duchowe patrycyuszki, to jest natury wyszlachetnione, pełne wyższych aspiracyi i wsparte na zasadach, nie na frazesach. Jest w tem pewna słuszność, ale ja wolę mój podział, bo jest prostszy: na wdzięczne serca i niewdzięczne.
Tu na chwilę oddalił się od szkicu, przymrużył oczy, poczem wziąwszy małe lusterko, nastawił je ku obrazowi i począł patrzeć na odbicie.
— Pani pyta, co ja rozumiem przez wdzięczne i niewdzięczne serca? — rzekł, zwracając się do Maryni, jakkolwiek o to nie pytała. — Otóż wdzięczne serce jest takie, które czuje, gdy jest kochane, i wzrusza się miłością, i za kochanie coraz bardziej kocha i coraz bardziej się oddaje i ceni je i czci. Niewdzięczne — wyzyskuje tylko miłość i im jest pewniejsze, tem mniej sobie z niej robi, więcej ją lekceważy i depce... Kobietę o niewdzięcznem sercu dość jest pokochać, by ona przestała kochać. Rybak nie troszczy się o rybę w matni — więc i pani Osnowska nie troszczy się o pana Osnowskiego. W gruncie rzeczy jest to najgrubsza forma egoizmu, jaka istnieje — po prostu murzyńska! — i dlatego niech Bóg strzeże pana Osnowskiego, a ją niech licho porwie z jej chińskiemi oczyma koloru fiołków i fryzowaną grzywką. Malować taką — dobrze! — ale ożenić się z taką — niema głupich! Czy pani uwierzy, że ja się tak boję niewdzięcznego serca, żem się dlatego dotąd nie ożenił, choć mi dobrze wydzwoniła czterdziestka.
— Przecie to tak ławo poznać — rzekła Marynia.