Strona:Henryk Sienkiewicz-Rodzina Połanieckich (1897) t.2.djvu/236

Ta strona została uwierzytelniona.



XVII.

— Nawet się nie pytam — mówił Bigiel do Połanieckiego, po jego powrocie do Warszawy — czy jesteś szczęśliwy. Z taką osobą, jak twoja żona, nie można być nieszczęśliwym.
— Tak — odpowiedział Połaniecki. — Marynia taka poczciwa kobiecina, że trudno o lepszą.
Poczem zwrócił się do pani Bigielowej:
— Obojgu nam dobrze — rzekł — i nie może być inaczej. Pamięta droga pani nasze dawne rozmowy o małżeństwie i miłości? Pamięta pani, jak ja się bałem, żeby nie trafić na kobietę, któraby chciała zasłonić sobą mężowi cały świat, zająć wszystkie jego myśli, wszystkie jego uczucia, być jedynym celem jego życia? Pamięta pani, jak dowodziłem i pani i pani Emilii, że jednak miłość dla kobiety nie może i nie powinna być dla człowieka wszystkiem i że poza nią są inne sprawy na świecie?
— Tak, ale pamiętam także, co ja panu mówiłam, iż mnie naprzykład zajęcia domowe nic a nic nie przeszkadzają kochać dzieci... Bo ja wiem! ale tak mi się