Strona:Henryk Sienkiewicz-Rodzina Połanieckich (1897) t.3.djvu/009

Ta strona została uwierzytelniona.



I.

Po tygodniu, gdy prawdopodobieństwo stało się pewnością, Połaniecki zwiastował nowinę Bigielom. Pani Bigielowa poleciała jeszcze tegoż dnia do Maryni, która rozpłakała się z radości w jej poczciwych ramionach.
— Zdaje mi się — rzekła — że mnie teraz i Stach będzie więcej kochał?
— Jakto więcej? — spytała pani Bigielowa.
— Chciałam powiedzieć jeszcze więcej! — odrzekła Marynia. — A zresztą, widzisz, mnie nigdy nie dosyć!
— Miałby ze mną do czynienia, gdyby było nie dosyć!
Tymczasem łzy oschły na słodkiej twarzy pani Połanieckiej — i pozostał tylko uśmiech. Po chwili złożyła ręce jak do pacierza i rzekła:
— Ach, Boże, żeby tylko była córka, bo Stach sobie życzy córki!
— A ty cobyś wolała?
— Jabym... tylko nie mów tego Stachowi... jabym wolała chłopca, ale niech będzie córka!
Następnie zamyśliła się i spytała: