niż uczuć. Gdyby przytem ów sławny Zawiłowski, gdy mu żona z czasem spowszednieje, chciał sobie gdzieindziej szukać Beatryczy — to możeby ją znalazł... Ludziom , którzy mają moc przekazać pamięci ludzkiej i uwielbieniu wieków kochane imię, mało się czego odmawia. Tych zamiarów na przyszłość pani Aneta nie określała dotąd wyraźnie, miała jednak jakby mgliste poczucie, że wówczas tryumf jej byłby jeszcze zupełniejszy.
Tryumfowała jednak już i teraz, albowiem wszystko poszło podług jej woli. Gniewał ją tylko Kopowski. Sądziła, że on jest niemal jej rzeczą, tymczasem spostrzegła, że, o ile był zdolny do wyrozumowania czegośkolwiek, wyrozumował sobie, że od przybytku głowa nie boli i że Aneta mogłaby nie przeszkadzać Linecie. Drażniło ją to tak mocno, że chwilami myślała, czemby mu za to dokuczyć; tymczasem rada była, że Lineta zdawała się być naprawdę zakochana duszą i sercem w swoim Zawiłowskim, co dla Kopowskiego było zarazem i niezrozumiałe i przykre.
Myśli te przelatywały jej teraz, jak błyskawica, przez głowę i przeleciały wszystkie przez krótką chwilę samotności. Przerwało je wreszcie podanie kolacyi. Osnowski, który chciał, by żonę otaczało takie powszechne uwielbienie, jakiem on ją otaczał, a któremu wydawało się przytem nader trafnem to, co mówił Zawiłowskiemu o pożyciu małżeńskiem, miał nieszczęśliwą myśl powtórzyć znów przy pierwszym toaście życzenie, by Zawiłowskiemu było tak dobrze z Linetą, jak jemu z Anetą. Na to oczy Zawiłowskiego i Połanieckiego zwróciły się mimowoli na
Strona:Henryk Sienkiewicz-Rodzina Połanieckich (1897) t.3.djvu/107
Ta strona została uwierzytelniona.