obietnicę wszczepia się wszystko, co w człowieku mówi: chcę, kocham i przyrzekam!...
Panna Lineta powtórzyła jak ciche echo:
— Chcę, kocham i przyrzekam...
Wówczas on objął ją i trzymał długo przy piersiach, a potem począł się z nią żegnać. Lecz porwany siłą miłości i polotem własnej swej duszy, uczynił z tego pożegnania jakiś religijny akt czci i adoracyi.
Więc dawał dobranoc tym błogosławionym rękom, które mu dały tyle szczęścia, i dobranoc sercu, które go pokochało, i dobranoc ustom, które wypowiedziały miłość, i dobranoc przeczystym oczom, przez które patrzyła na niego wzajemność — a wreszcie dusza wyszła z niego i zmieniła się jakby w świetlisty krąg, koło tej droższej nad świat i uwielbionej głowy...
— Dobranoc!...
Po chwili pani Broniczowa i panna Castelli zostały same w salonie.
— Zmęczyłaś mi się, dziecko? — spytała pani Broniczowa, patrząc na jakby zbudzoną ze snu twarz Linety.
A panna Castelli odrzekła:
— Ach, ciociu, wracam z gwiazd, a to taka daleka droga!