formalnie przyrzekł jej uczynić ze swoich majątków pruskich ordynacyę dla „tego kochanego Ignasia“. Sama wyznała również, że pokochała „tego kochanego Ignasia“ tak niepohamowanem macierzyńskiem uczuciem, iż chwilami zastępował w jej sercu Lola. W końcu wyraziła niezachwianą pewność, iż Teodor pokochał go nie mniej od niej i że dla obojga pamięć Lola stałaby się przez to mniej bolesną.
Zawiłowski nie wiedział ani o tem, że w sercu pani Broniczowej zastąpił Lola, ani o wynalezionej przez nią ordynacyi. Spostrzegł jednak, iż jego stosunek do ludzi poczyna się zmieniać. Wiadomość o owej ordynacyi musiała się rozejść z piorunującą szybkością po mieście, albowiem znajomi witali go jakoś inaczej, a nawet koledzy biurowi, ludzie uczciwi, poczęli z nim być mniej poufali. Wróciwszy z Przytułowa, musiał pójść w odwiedziny do wszystkich, którzy byli obecni na wieczorze zaręczynowym u Osnowskich, i szybkość, z jaką mu oddał wizytę taki naprzykład Maszko, świadczyła również o tej zmianie stosunku. Maszko w pierwszych chwilach znajomości traktował go trochę z góry. Teraz nie przestał wprawdzie być protekcyonalnym, ale ileż było życzliwej i przyjacielskiej poufałości w jego obejściu, jaka wyrozumiałość — nawet dla poezyi. Nie! Maszko nic nie miał przeciw poezyi; wolałby może, żeby wiersze Zawiłowskiego były w duchu odpowiedniejszym obozowi prawdziwie dobrze myślących ludzi, ale wogóle na istnienie poezyi się zgadzał, a nawet ją pochwalał. Łaskawe jego usposobienie i dla poezyi i dla poety widać było w jego spojrzeniu, w jego uśmiechu, w powtarzaniu co
Strona:Henryk Sienkiewicz-Rodzina Połanieckich (1897) t.3.djvu/126
Ta strona została uwierzytelniona.