po przeniesieniu się Połanieckich do Bigielów, gdy państwo Maszkowie przybyli do nich w odwiedziny, Maszko zmuszony był zażądać od Połanieckiego „przyjacielskiej usługi“ — to jest, podpisania wekslu na kilka tysięcy rubli.
Połaniecki był z natury człowiekiem uczynnym i raczej hojnym, ale miał swoją teoryę, która w sprawach pieniężnych nakazywała mu być trudnym — i skutkiem tego podpisu odmówił, natomiast zaś uczęstował Maszkę swymi poglądami na kwestye pieniężne między przyjaciółmi.
— Gdy chodzi, nie o obustronny korzystny interes — rzekł mu — ale o usługę prywatną, odmawiam podpisu z zasady; natomiast służę gotówką, o ile znajomy lub przyjaciel potrzebuje jej z powodu chwilowego kłopotu, nie zaś z powodu rozpaczliwego położenia. W tym ostatnim razie wolę zachować moją usłużność na później.
— To się znaczy — odrzekł sucho Maszko — że dajesz mi lekką nadzieję wsparcia, gdybym zbankrutował?
— Nie. To się znaczy, że jeśli przyjdzie katastrofa, wówczas, zaciągnąwszy u mnie pożyczkę, będziesz mógł schować to, co pożyczysz, lub rozpocząć z owym kapitałem coś na nowo. Obecnie, rzucisz go jak w przepaść, ze szkodą dla mnie, bez pożytku dla siebie.
Maszko obraził się.
— Mój drogi — rzekł — widzisz moje położenie w gorszem świetle, niż ja sam i niż jest rzeczywiście. Właśnie jest to chwilowy kłopot i mały kłopot. Cenię
Strona:Henryk Sienkiewicz-Rodzina Połanieckich (1897) t.3.djvu/135
Ta strona została uwierzytelniona.