wielką przyjaźń, pobladła naprawdę; panna Castelli, chwyciwszy rękę pani Broniczowej, starała się przyprowadzić ją do przytomności, szepcąc półgłosem: „Voyons, chére, tu n’es pas raisonnable!“ Pani Aneta zaś, jakby chcąc sprawdzić własnemi oczyma treść zawiadomienia, wyjęła je z rąk męża i poczęła czytać:
— Ś. p. Eustachy Zawiłowski rozstał się z tym światem w dniu 25 lipca etc. Pogrążona w żalu córka zaprasza krewnych i przyjaciół na pogrzeb w kościele parafialnym w Jaśmieniu, w dniu 28 b. m., etc.
Poczem nastała chwila milczenia, którą przerwał pierwszy Zawiłowski:
— Mało go znałem — rzekł — i niegdyś byłem do niego uprzedzony, ale teraz szczerze mi go żal, bom się przekonał, że to był z gruntu zacny człowiek.
— I on cię też szczerze pokochał — odpowiedział Osnowski. — Miałem tego dowody.
Pani Broniczowa, która przez ten czas przyszła do siebie, oświadczyła, iż dowody teraz dopiero mogą pokazać się w całej pełni i że serce pana Eustachego prawdopodobnie okaże się jeszcze większe, niż przypuszczają. „Pan Eustachy zawsze bardzo kochał Niteczkę, a taki człowiek nie mógł być zły“. Jej, to jest pani Broniczowej, chwilami przypominał Teodora, i dlatego tak się do niego przywiązała. Był wprawdzie czasem o tyle szorstki, o ile Teodor był zawsze łagodny, ale obaj mieli jednaką prawość duszy, którą Pan Bóg najlepiej potrafi osądzić.
Poczem zwróciła się do Niteczki, przypominając jej, że najmniejsze wzruszenie nabawia ją ściskania w dołku,
Strona:Henryk Sienkiewicz-Rodzina Połanieckich (1897) t.3.djvu/207
Ta strona została uwierzytelniona.