nach Kopowskiego. I na tę myśl, porwawszy chustkę, począł ją ściskać w zębach, żeby nie krzyczeć z bólu i wściekłości. „Co to jest? dlaczego się to stało!“ Był przecie czas, że on jej nie kochał, dlaczego wówczas nie wyszła za Kopowskiego? Co ona mogła mieć w tem, by go tak podeptać bez żadnej potrzeby?
I znów porwał za list pani Broniczowej, jakby spodziewając się znaleźć w nim odpowiedź na te straszne pytania. Przeczytał raz jeszcze ustęp o woli boskiej i o tem, że to on był winien, że on wyrządził wiele złego „Niteczce“ — i o tem, że ona mu przebacza, i o mszy, która się odprawiła na jego intencyę u św. Jadwigi, a skończywszy, począł patrzeć w świecę, mrugać oczyma i mówić:
— Jakto?... więc to tak można?... Co ja właściwie zawiniłem?...
I nagle uczuł, że poczyna go opuszczać pojęcie, co jest prawda a co fałsz, co krzywda a co dobro, co słuszność a co niesłuszność. Odeszła od niego Lineta, zabrała mu siebie, zabrała przyszłość, a teraz poczęły się usuwać, jedna po drugiej, wszystkie podstawy życia — i rozum, i zmysły, i samo życie... Wiedział jeszcze, że on tę swoją Niteczkę zawsze kochał nad życie i że żadną miarą nie mógł chcieć jej krzywdy, ale poza tem wrażeniem, wszystko, co stanowi istotę myślącą, kruszyło się w nim na proch i jak proch rozlatywało się w tym ogromnym wietrze nieszczęścia.
Jednakże kochał. Lineta rozdwajała mu się teraz na dzisiejszą i dawną. Począł sobie przypominać jej głos, twarz, jasno-złote włosy, jej czarne oczy i usta, jej wy-
Strona:Henryk Sienkiewicz-Rodzina Połanieckich (1897) t.3.djvu/284
Ta strona została uwierzytelniona.