Strona:Henryk Sienkiewicz-Rodzina Połanieckich (1897) t.3.djvu/296

Ta strona została uwierzytelniona.

łem już Połanieckiego i wiem, że córka zdrowa; ale on się jakoś ściągnął.
— Bo miał zmartwienie. Słyszał pan o Zawiłowskim?
— Słyszałem! słyszałem! A cóż panie? — co pan na to?
— Nieszczęście!
— Nieszczęście, ale i to, że dziś niema zasad. Wszystko to te nowe wymysły, te wasze ateizmy, hipnotyzmy, socyalizmy. Młodzież nie ma zasad — ot, co!...