W dalszym ciągu następowały zapytania o zdrowie i ukłony dla państwa Bigielów.
List ten uczynił wielkie na wszystkich wrażenie i dał powód do licznych rozpraw między Połanieckimi i Bigielami. Pokazało się też zarazem, jak dalece zmienionym człowiekiem jest Połaniecki. Dawniej nie znalazłby dość słów potępienia dla panny Castelli i nie byłby nigdy uwierzył, że w tego rodzaju kobiecie może się odezwać jakaś struna uczciwsza; obecnie zaś, gdy pani Bigielowa (która, jak i inne panie, ciałem i duszą należała do stronnictwa panny Ratkowskiej) wyraziła wątpliwość, czy nie jest to tylko odmienna taktyka ze strony panny Castelli — rzekł:
— Nie, ona na to zbyt młoda i wydaje mi się w tem szczerą. To już jest wielka rzecz, jeśli tak bezwzględnie uznaje swoją winę, bo to dowodzi, że jej zbrzydła życiowa nieprawda.
Po chwili zaś zastanowienia, dodał:
— Ja pamiętam, jak naprzykład taki Maszko — nieraz niby uznawał, że idzie błędną i fałszywą drogą, ale natychmiast szukał poza sobą przyczyn, któreby go mogły usprawiedliwić: „U nas tak trzeba“; „to wina naszego społeczeństwa“; „płacę takimi pieniędzmi, jakie mają kurs!“ — Com się tego nasłuchał! I to była również nieprawda. Tymczasem jest pewna odwaga w powiedzeniu: moja bezwzględna wina! — i kto tę odwagę ma, temu jeszcze coś zostało.
— Więc pan sądzi, że Zawiłowski dobrzeby zrobił, wróciwszy do niej?
Strona:Henryk Sienkiewicz-Rodzina Połanieckich (1897) t.3.djvu/362
Ta strona została uwierzytelniona.