Strona:Henryk Sienkiewicz-W pustyni i w puszczy.djvu/069

Ta strona została uwierzytelniona.

I ta myśl napełniła pana Tarkowskiego przerażeniem, ale energiczny eks-żołnierz prędko przyszedł do siebie i począł przebiegać myślą wszystko, co się stało, a jednocześnie szukał środków ratunku.
— Fatma — rozumował — nie miała powodu mścić się, ani nad nami, ani nad naszemi dziećmi, jeżeli więc zostały porwane, to widocznie dlatego, aby wydać je w ręce Smaina. W żadnym razie śmierć im nie grozi. I to jest szczęście w nieszczęściu, ale natomiast czeka je straszna droga, która może być dla nich zgubną.
I natychmiast podzielił się temi myślami z przyjacielem, poczem tak mówił:
— Idrys i Gebhr, jako dzicy i głupi ludzie, wyobrażają sobie, że zastępcy Mahdiego są już niedaleko, a tymczasem Chartum, do którego Mahdi dotarł, leży stąd o dwa tysiące kilometrów. Tę drogę muszą przebyć wzdłuż Nilu i nie oddalać się od niego, gdyż inaczej wielbłądy i ludzie popadaliby z pragnienia. Jedź natychmiast do Kairu i żądaj od chedywa, by wysłano depesze do wszystkich posterunków wojskowych i by urządzono pościg na prawo i lewo wzdłuż rzeki. Szeikom przybrzeżnym przyrzecz za schwytanie zbiegów wielką nagrodę. Po wsiach niech zatrzymują wszystkich, którzy się zbliżą po wodę. W ten sposób Idrys i Gebhr muszą wpaść w ręce władzy, a my odzyskamy dzieci.
Pan Rawlison odzyskał już zimną krew.
— Jadę — rzekł. — Te łotry zapomniały, że armia angielska Wolseleya, śpiesząca na pomoc Gordonowi, jest już w drodze i że odetnie ich od Mahdiego. Nie umkną. Nie mogą umknąć! Wysyłam w tej chwili