gdyż Staś skoczył w tej chwili, jak żbik, uderzył go głową w piersi, a następnie chwycił za gardło.
Stało się to tak niespodzianie, że Sudańczyk upadł na wznak, a Staś na niego i obaj poczęli przewracać się po ziemi. Chłopak na swój wiek był wyjątkowo silny, jednakże Gebhr prędko dał sobie z nim rady. Naprzód oderwał od swego gardła jego dłonie, poczem obrócił go twarzą do ziemi i, przycisnąwszy mu pięścią kark, począł smagać korbaczem jego plecy.
Krzyk i łzy Nel, która, chwytając ręce dzikusa, błagała go jednocześnie, by Stasiowi »darował«, nie byłyby się na nic przydały, gdyby nie to, że Idrys przyszedł niespodzianie chłopcu z pomocą. Był on starszy od Gebhra, daleko silniejszy, i od początku ucieczki z Gharak-el Sultani wszyscy stosowali się do jego rozkazów. Teraz wyrwał korbacz z rąk brata i, odrzuciwszy go daleko, zawołał:
— Precz, głupcze!
— Zaćwiczę tego skorpiona! — odpowiedział, zgrzytając zębami, Gebhr.
Lecz na to Idrys chwycił go za opończę na piersiach i, popatrzywszy mu w oczy, począł mówić groźnym, choć cichym głosem:
— Szlachetna[1] Fatma zakazała tym dzieciom czynić krzywdy, albowiem wstawiały się za nią…
— Zaćwiczę! — powtórzył Gebhr.
— A ja ci powiadam, że nie podniesiesz na żadne
- ↑ Wszyscy krewni Mahdiego nosili tytuł szlachetnych.