Strona:Henryk Sienkiewicz-W pustyni i w puszczy.djvu/108

Ta strona została uwierzytelniona.

plusk ulewy i szum wody, rozbijającej się o kamienie na dnie khoru. W ten sposób upływała noc.
Lecz przed świtem zbudziło Stasia z twardego snu uczucie zimna. Pokazało się, że woda, zebrana w załamach na wierzchu skały, przedostając się zwolna i kropla po kropli przez jakąś szparę w sklepieniu jaskini, zaczęła wreszcie sączyć mu się na głowę. Chłopak siadł na wojłoku i przez jakiś czas zmagał się ze snem, nie mogąc zmiarkować, gdzie jest i co się z nim dzieje.
Po chwili jednak wróciła mu przytomność.
— Aha! — pomyślał. — Wczoraj był huragan, a my jesteśmy porwani i to jest jaskinia, do której schroniliśmy się przed deszczem.
I jął rozglądać się dokoła. Naprzód spostrzegł ze zdziwieniem, że deszcz przeszedł — i że w jaskini nie jest wcale ciemno, gdyż rozświeca ją księżyc, blizki już zachodu, więc tkwiący nizko na nieboskłonie. Przy bladych jego promieniach widać było całe wnętrze szerokiego, lecz płytkiego wnęku. Staś ujrzał wyraźnie leżących obok siebie Arabów, a pod drugą ścianą jaskini białą sukienkę Nel, śpiącej przy Dinah.
I znów wielka tkliwość opanowała mu serce.
— Śpi Nel — śpi, — mówił sobie — a ja nie śpię i… muszę ją ratować.
Poczem, spojrzawszy na Arabów, dodał w duszy:
— Ach, chciałbym tych wszystkich łotrów…
Nagle drgnął.
Oto wzrok jego padł na skórzane pudło, w którem był sztucer, ofiarowany mu na gwiazdkę, i na puszkę