Strona:Henryk Sienkiewicz-W pustyni i w puszczy.djvu/214

Ta strona została uwierzytelniona.
—   206   —

— Co robisz, łotrze?
Gebhr począł się szarpać i, gdyby chłopiec chwycił był go za rękę, wyrwałby się natychmiast, ale z rękawem nie poszło tak łatwo, więc, szarpiąc się, począł jednocześnie charczeć stłumionem ze wściekłości głosem:
— Psie, jeśli jego nie starczy, zakłuję i was! Allah! zakłuję, zakłuję!
A Staś pobladł śmiertelnie, albowiem błyskawicą przebiegła mu myśl, że lew, goniąc przedewszystkiem za końmi, może istotnie pominąć w pędzie trupa Kalego, a w takim razie Gebhr z największą pewnością zarżnie kolejno ich oboje.
Więc, ciągnąc ze zdwojoną siłą za rękaw, krzyknął:
— Daj mi strzelbę!… zabiję lwa!
Beduinów zdumiały te słowa, ale Chamis, który widział jeszcze w Port-Saidzie, jak Staś strzela, począł natychmiast wołać:
— Daj mu strzelbę! On zabije lwa!
Gebhr przypomniał sobie odrazu strzały na jeziorze Karun i wobec straszliwego niebezpieczeństwa prędko zaniechał oporu. Z wielkim nawet pośpiechem podał chłopcu sztucer, a Chamis otworzył co duchu pudło z nabojami, z którego Staś zaczerpnął pełną garścią.
Potem zeskoczył z konia, wsunął ładunki w lufy i ruszył naprzód.
Przez pierwsze kilka kroków był jakby odurzony i widział tylko siebie i Nel, z szyjami poderżniętemi nożem Gebhra. Ale wnet bliższe i straszniejsze niebez-