Strona:Henryk Sienkiewicz-W pustyni i w puszczy.djvu/235

Ta strona została uwierzytelniona.
—   227   —

miał zupełnie inną postać. Był krępy i mocno zbudowany; ramiona miał silne, a stopy, w porównaniu ze stopami Mei, stosunkowo małe.
Ponieważ nie mówił prawie wcale po arabsku, a źle językiem ki-swahili, którym można rozmówić się prawie w całej Afryce i którego Staś wyuczył się jako tako od Zanzybarytów, pracujących przy kanale, widoczne więc było, że pochodził z jakichś odległych stron.
Staś postanowił wybadać go, z jakich.
— Kali, jak się zowie twój naród? — zapytał.
— Wa-hima — odpowiedział młody Murzyn.
— Czy to jest duży naród?
— Wielki, który wojuje ze złymi Samburu i zabiera im bydło.
— A gdzie leży twoja wieś?
— Daleko! daleko!… Kali nie wie, gdzie.
— Czy w takim kraju, jak ten?
— Nie. Tam jest wielka woda i góry.
— Jak nazywacie tę wodę?
— Nazywamy ją: Ciemna Woda.
Staś pomyślał, że chłopiec może pochodzić z okolic Albert-Nyanza, które były dotychczas w rękach Emina paszy, więc, chcąc to sprawdzić, pytał dalej:
— Czy nie mieszka tam biały naczelnik, który ma czarne dymiące łodzie i wojsko?
— Nie. Starzy ludzie mówić u nas, że widzieli białych ludzi (tu Kali rozstawił palce) raz, dwa, trzy!… Tak. Było trzech w długich białych sukniach. Szukali kłów… Kali ich nie widział, bo nie był jeszcze na świe-