i coraz bardziej myślę, że trzeba nam ją przeczekać. A jeśli tak, to lepiej tu, niż gdzieindziej, i lepiej w tem olbrzymiem drzewie, niż pod namiotem.
Nel zgadzała się zawsze na wszystko, czego chciał Staś, więc zgodziła się i teraz, tembardziej, że myśl pozostania przy słoniu i zamieszkania w baobabie podobała jej się nadzwyczajnie. Zaczęła też zaraz obmyślać, jak sobie urządzą pokoje, jak je umeblują i jak będą się wzajem zapraszali na »five o’clocki« i na obiady. Wkońcu rozbawili się oboje — i Nel chciała zaraz rozejrzeć się w nowem mieszkaniu, ale Staś, który z każdym dniem nabierał więcej doświadczenia i przezorności, powstrzymał ją od zbyt nagłej gospodarki.
— Zanim sami tam zamieszkamy, — rzekł — trzeba wyprosić poprzednich mieszkańców, jeśli się tam jacy znajdują.
To rzekłszy, kazał Mei wrzucić kilka zapalonych i mocno dymiących, bo świeżych gałęzi do wnętrza baobabu.
Jakoż pokazało się, że dobrze uczynił, gdyż olbrzymie drzewo było zamieszkane, i to przez takich gospodarzy, na których gościnność nie można było liczyć.