— Ty — i będę cię za to bardzo kochała i on także.
— Ja myślę o tem, — rzekł Staś — ale to będzie trudna robota, i nie zrobię jej zaraz, tylko dopiero wówczas, gdy będziemy mieli wyruszyć w dalszą drogę.
— Dlaczego?
— Dlatego, że gdybym go uwolnił, nim się zupełnie oswoi i do nas przywiąże, toby sobie zaraz poszedł.
— O! — on ode mnie nie odejdzie.
— Ty myślisz, że on, to już tak, jak ja! — odparł z pewną niecierpliwością Staś.
Dalszą rozmowę powstrzymało przybycie Kalego, który przywiózł zabitą zebrę i jej młode, zagryzione przez Sabę. Było to szczęście dla brytana, że, pobiegłszy za Kalim, nie był przy rozprawie z pytonem, byłby bowiem pogonił za nim i, doścignąwszy go, zginął w jego morderczych skrętach, zanim Staś zdołałby mu przyjść na ratunek. Za zagryzienie źrebięcia zebry dostał jednak za uszy od Nel, czego nie wziął zresztą zbyt do serca, gdyż nie schował nawet wywieszonego ozora, z którym przyleciał z polowania.
Staś oznajmił tymczasem Kalemu, że zamierza urządzić mieszkanie w drzewie, i opowiedział mu, co zaszło w czasie wykurzania pnia dymem, oraz jak słoń poradził sobie z wężem. Myśl zamieszkania w baobabie, który mógł dać ochronę, nie tylko przed deszczem, ale i przed dzikiemi zwierzętami, podobała się Murzynowi bardzo, natomiast postępek słonia nie zyskał wcale jego uznania.
Strona:Henryk Sienkiewicz-W pustyni i w puszczy.djvu/296
Ta strona została uwierzytelniona.
— 288 —