— Kali iść pod inne drzewo, położyć mięso złemu Mzimu.
— Dlaczego?
— Dlatego, żeby zły Mzimu nie zabić dobrego Mzimu.
Staś chciał na to coś odpowiedzieć, lecz nagle żal chwycił go za piersi, więc zacisnął tylko zęby i odszedł w milczeniu.
Gdy wrócił do drzewa, Nel miała oczy zamknięte; ręce jej, leżące na wojłoku, drgały wprawdzie mocno, ale zdawało się, że usypia. Staś siadł przy niej i w obawie, by jej nie zbudzić, siedział przez pewien czas bez ruchu. Mea, siedząca z drugiej strony, poprawiała co chwila kawałki kości słoniowej, sterczące jej w uszach, by bronić się tym sposobem od drzemki. Uczyniło się cicho, tylko z dołu rzeki, od strony rozlewu, dochodziło rzechotanie żab i smutne kumkanie ropuch.
Nagle Nel siadła na posłaniu.
— Stasiu!
— Jestem tu, Nel.
A ona, dygocąc jak liść na wietrze, poczęła szukać jego ręki i powtarzać śpiesznie raz po raz:
— Boję się, boję się! daj mi rękę!
— Nie bój się, jestem przy tobie.
I chwycił jej dłoń, która tym razem była rozpalona, jak w ogniu; nie wiedząc zaś sam, co ma robić, jął okrywać tę biedną, wychudzoną rączkę pocałunkami.
— Nie bój się, Nel, nie bój!
Poczem dał jej się napić wody z miodem, która
Strona:Henryk Sienkiewicz-W pustyni i w puszczy.djvu/323
Ta strona została uwierzytelniona.
— 315 —