A Nel spała teraz prawie ciągle i być może, że to utrzymywało ją przy życiu. Staś budził ją jednak kilka razy na dzień, by ją posilić. Wówczas, ilekroć deszcz nie padał, prosiła go, aby wynosił ją na powietrze, nie mogła już bowiem utrzymać się na własnych nogach. Zdarzało się wszelako, że zasypiała nawet na jego ręku. Wiedziała już, że jest bardzo chora i że może lada dzień umrzeć. W chwilach większego ożywienia rozmawiała o tem ze Stasiem, a zawsze z płaczem, gdyż bała się śmierci.
— Już ja nie wrócę do tatusia, — mówiła pewnego razu — ale ty powiedz tatusiowi, że mi było bardzo żal — i proś go, żeby tu do mnie przyjechał…
— Wrócisz — odpowiedział Staś.
I nie mógł nic więcej powiedzieć, gdyż chciało mu się wyć.
A Nel mówiła dalej, ledwie dosłyszalnym, sennym głosem:
— I tatuś przyjedzie, i ty kiedy przyjedziesz… prawda?
Na tę myśl uśmiech rozjaśnił jej wynędzniałą twarzyczkę, po chwili jednak ozwała się znowu, jeszcze ciszej:
— Ale mi tak żal…
To rzekłszy, oparła mu główkę na ramieniu i poczęła płakać, on zaś przemógł własny ból, przytulił ją do piersi i odpowiedział żywo:
— Nel, ja bez ciebie nie wrócę i… i wcale nie wiem, cobym bez ciebie robił na świecie.
Nastało milczenie, podczas którego Nel usnęła
Strona:Henryk Sienkiewicz-W pustyni i w puszczy.djvu/330
Ta strona została uwierzytelniona.
— 322 —