powali na wagę złota. Otóż można było się spodziewać, że Arabowie z nad Oceanu będą mieli ją na pewno.
— Pójdę, — mówił sobie Staś — pójdę dla Nel.
I, zastanawiając się coraz usilniej nad położeniem, doszedł wkońcu do przekonania, że gdyby to nawet był oddział Smaina, to i tak należało iść. Przypomniał sobie, że z powodu zupełnego przerwania stosunków między Egiptem a Sudanem Smain prawdopodobnie nic nie wie o ich porwaniu z Fayumu. Fatma nie mogła się z nim porozumieć, więc to porwanie było tylko jej osobistym pomysłem, wykonanym przy pomocy Chamisa, syna Chadigiego, oraz Idrysa, Gebhra i dwóch Beduinów. Otóż ludzie ci nic nie obchodzili Smaina, z tej prostej przyczyny, że znał między nimi tylko jednego Chamisa, a o tamtych nigdy w życiu nie słyszał. Obchodziły go tylko jego własne dzieci i Fatma. Ale właśnie może zatęsknił już za nimi i może rad byłby do nich wrócić, zwłaszcza, jeżeli uprzykrzyła mu się już służba u Mahdiego. Przy Mahdim nie zrobił widocznie wielkiego losu, skoro, zamiast przywodzić potężnym wojskom, lub rządzić jakim obszernym krajem, musiał łapać niewolników aż Bóg wie gdzie za Faszodą. — »Powiem mu tak:« — myślał Staś — »jeśli odprowadzisz nas do jakiego portu nad Oceanem Indyjskim i wrócisz z nami do Egiptu, rząd przebaczy ci wszystkie winy, połączysz się z Fatmą i z dziećmi, a prócz tego pan Rawlison uczyni cię bogatym; jeśli nie, to dzieci i Fatmy nie zobaczysz już nigdy w życiu«.
I był pewien, że Smain namyśli się dobrze, nim taki układ odrzuci.
Strona:Henryk Sienkiewicz-W pustyni i w puszczy.djvu/334
Ta strona została uwierzytelniona.
— 326 —