Strona:Henryk Sienkiewicz-W pustyni i w puszczy.djvu/347

Ta strona została uwierzytelniona.
—   339   —

był nawet stworzył konia, czarny chłopak jeszcze nie byłby bardzo zdziwiony.
Ale ponieważ radość objawia się u Murzynów śmiechem, więc jął bić się dłońmi po biodrach i śmiać się, jak szalony.
— Spętaj tego konia, — rzekł Staś — zdejmij z niego zapasy, napal ognia i zagotuj wody.
Poczem wszedł do drzewa. Nel rozbudziła się także i poczęła go wołać. Staś, odchyliwszy płócienną ścianę, ujrzał przy świetle kaganka jej bladą twarz i białe chude rączki, leżące na pledzie, którym była przykryta.
— Jak się czujesz, mała? — spytał wesoło.
— Dobrze — i spałam mocno, póki mnie nie rozbudził Saba. Ale czemu ty nie śpisz?
— Bom wyjeżdżał.
— Dokąd?
— Do apteki.
— Do apteki?
— Tak. Po chininę.
Dziewczynce nie smakowały wprawdzie mocno proszki chininy, które brała poprzednio, ale ponieważ uważała ją za niezawodne lekarstwo na wszystkie choroby na świecie, więc westchnęła i rzekła:
— Ja wiem, że ty już nie masz chininy.
Staś podniósł ku kagankowi jeden ze słoików i zapytał z dumą i radością:
— A to co?
Nel nie chciała oczom wierzyć, on zaś mówił pośpiesznie, cały rozpromieniony: