bawie, by nie dostała gorączki, musiał hamować jej zapał.
I odtąd prace, o których mówił Staś, rozpoczęły się na dobre. Kali, któremu kazano nałapać jak najwięcej skaczących ryb, przestał je łowić na wędkę, a natomiast urządził z cienkich bambusów wysoki płot, a raczej rodzaj kraty — i zastawę tę przeciągnął w poprzek rzeki. W środku kraty był duży otwór, przez który ryby musiały koniecznie przepływać, chcąc dostać się na wolną wodę. Otwór ten zastawiał Kali mocną siecią, uplecioną ze sznurków palmowych, w ten sposób zapewnił sobie obfite codziennie połowy.
Napędzał zaś ryby do zdradzieckiej sieci za pomocą Kinga, który, wprowadzony w wodę, mącił ją i burzył tak niesłychanie, że nie tylko owe srebrne skoczki, ale wszelkie inne stworzenia umykały ile mogły ku niezmąconej toni. Zdarzały się z tego powodu i szkody, gdyż kilkakrotnie uciekające krokodyle przewracały kratę, a czasem czynił to i sam King, żywiąc bowiem do krokodylów jakąś wrodzoną nienawiść, ścigał je, a gdy znalazły się na płytkich wodach, chwytał je trąbą, wyrzucał na brzeg i rozdeptywał zawzięcie.
W sieci znajdywały się także często żółwie, z których mali wygnańcy warzyli sobie wyborny rosół. Kali oprawiał ryby i mięso ich suszył na słońcu, a pęcherze odnosił do Nel, która rozcinała je, rozciągała na desce i zmieniała je jakby w ćwiartki papieru, tak duże, jak dwie dłonie.
Pomagał jej w tem Staś i Mea, gdyż robota wcale nie była łatwa. Błonki były wprawdzie grubsze, niż
Strona:Henryk Sienkiewicz-W pustyni i w puszczy.djvu/373
Ta strona została uwierzytelniona.
— 365 —