— …I dobre Mzimu powie Wielkiemu Duchowi, by przysłał wam wiatr, który wywieje z waszej wsi tę chorobę, co zmienia ciało w plaster miodu. Czy chcecie, by on ją wywiał, o ludzie?
— He! niech ją wywieje!
— …I Wielki Duch, na prośbę dobrego Mzimu, obroni was od napaści i od niewoli i od szkód w waszych polach… i od lwa, i od pantery, i od węża, i od szarańczy…
— Niech tak uczyni…
— Więc teraz słuchajcie jeszcze i patrzcie, kto siedzi przed chatą, między uszyma strasznego słonia. Oto siedzi tam Bwana Kubwa — biały pan — wielki i mocny, którego boi się słoń…
— He!
— …Który ma w ręku piorun i zabija nim złych ludzi…
— He!
— …Który zabija lwy…
— He!
— …Który wypuszcza węże ogniste…
— He!
— …Który łamie skały…
— He!
— …Który jednak nie uczyni wam nic złego, jeżeli uczcicie dobre Mzimu!
— Yancig! yancig!
— I jeśli naznosicie mu suchej mąki z bananów, jaj kurzych, świeżego mleka i miodu.
— Yancig! yancig!
Strona:Henryk Sienkiewicz-W pustyni i w puszczy.djvu/401
Ta strona została uwierzytelniona.
— 393 —